niedziela, 18 lipca 2010

Livingston - Gwatemala

Do tego małego miasteczka (około 20,000 mieszkańców) dotarliśmy z Flores jadąc autobusem do Rio Dulce przez 5 godzin, po czym 2 godziny przeprawialiśy się łódką przez jezioro oraz kanion. Livingston jest całkowicie odizolowane od świata. Położone jest na wschodzie Gwatemali u wybrzeży Morza Karaibskiego i nie prowadzi do niego żadna droga-można tam się dostać wyłącznie łódką. W zasadzie nie ma tam żadnych ciekawych zabytków lecz są interesujący ludzie i kultura. Większość mieszkańców są to bowiem ludzie Garifuna-mniejszość etniczna zamieszkująca wybrzeżą Morza Karaibskiego od Belize po Nicaraguę. Są to potomkowie niewolników przywiezionych przez Brytyjczyków w XVIII w na wyspę Roatan należącą do Hondurasu. Stanowią oni mniejszość etniczną liczącą około 600 tysięcy osób. Gdy dopłynęliśmy do miasteczka powitała nas grupa czarnych nastolatków lansujących się na koszykarzy w stylu amerykńskim i amerykańskich raperów. Starsi ludzie ubierają się jednak inaczej: panie noszą ładne kapelusiki i sukienki w kratkę. Poczułam się trochę jak w Nowym Orleanie (chociaż jeszcze tam nie byłam) ale pamiętam z filmów drewniane piętrowe domy z patio na parterze i na piętrze z dużymi okiennicami i bujanymi krzesłami na zewnątrz. Oprócz Garifuna mieszkają tutaj również Majowie, podobno jest kilku Hindusów oraz Chińczyków. Kultura i język ludzi Garifuna została uznana przez UNESCO za Dziedzictwo Kultury. W mieście podobno miało się znajdować Muzeum Kultury Garifuna ale okazało się, że jest zamknięte. Postanowiliśmy więć skoncentrować się na jedzeniu oraz muzyce (co jest oczywiście również wielką częścią kultury). Poszliśmy na tapado -zupę z owoców morza – typowe danie tutejszej kuchni. Dostaliśmy całą smażoną rybę zanurzoną w sosie z mleczka kokosowego z odrobiną curry, bananów oraz z mnóstwem krewetek, ślimaków, nóżek ośmiornic i kilku niezidentyfikowanych obiektów. Zupa była przepyszna ale ślimaki jakoś nam nie zasmakowały (zjadłam jednego z zamkniętymi oczami ale później widziałam jak Marcin wciągał swoją porcję i już więcej nie mogłam). Później zasmakowaliśmi gifi-lokalnej wódki, smakującej trochę jak Becherowka. Najbardziej jednak nastawiliśmy się na wieczorny koncert lokalnej grupy. Chłopak, który zaprowadził nas do hostelu mówił, że dzis na pewno będą grali. Później spotkaliśmy innego lokalesa na plaży, który potwierdził nasze informacje.Szukaliśmy knajpy przez jakomś godzinę – gdy znaleźliśmy okazało się, że bar jest zamknięty. Postanowiliśmy więc wrócić do hostelu -bo tam już grupa gringos rozkręcała imprezę. Po drodze zagadał nas niejaki Jimmi: Tak na pewno grają ale w innej knajpie na plaży. Postanowiliśmy więc po raz ostatni spróbować i niestety w całym mieście głucho i cicho. Dlaczego wszyscy nas wodzili za nos?Trudno powiedzieć. Być może mieli niezła polewkę z zagłubionych gringos lub po prostu chcieli pogadać z nieznajomymi. Noc więc zamiast smakując lokalnej muzyki spędziliśmy w hostelu pijąc sambucę z angolami. Następny dzień nie należał do najłatwiejszych ale postanowiliśmy wybrać się na przechadzkę do wodospadu. Po drodze napotkani mieszkańcy pytani jak daleko jeszcze do wodospadów mówili nam kolejno: za 15 minut (gdy zaczęliśmy wędrówkę), za 2 kwadraty (dos quadras: miara bardzo łatwa do określenia w mieście-oznacza to po prostu 2 ulice dalej ale na plaży bez ulic, jakichkolwiek budynków po prostu jedna wielka niewiadoma). W końcu dotarliśmy do wodospadu po 2 godzinach marszu-okazało się, że było to około 6 km w jedną stronę. Znowu ludzie nas ściemniali. Stwierdziliśmy, że ludzie mają tutaj chyba taką mentalność: mówią to co chciałbyś usłyszeć ale mija to się całkowicie z istniejącą rzeczywistością. Wieczorem postanowiliśmy ponownie spróbować pójść na koncert – bo ktoś nam powiedział, że dziś na pewno będą grać bo to piątek. Ale rozszalała się burza-no i nikt nie zagrał. Padliśmy do łóżka zmęczeni bardzo wcześnie. Zanim zasnęliśmy mała jaszczurka spadła na moją głowę z sufitu i wysłuchaliśmy głośnego koncertu lokalnych żab przy akompaniamencie cykad.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz