niedziela, 12 września 2010

Surfing w Panamie

Do Panamy dotarliśmy 1 sierpnia z zamiarem spędzenia ponad miesiąca na surfingu odwiedzając spoty od granicy z Kostaryką aż po Panama City. Postanowiliśmy więc najpierw udać się do La Barqueta na południe od David-stolicy provincji Chiriqui. Po męczącej podróży autobusami z 2 deskami dotarliśmy do miejsca gdzie stał tylko jeden duży hotel-resort bez innych możliwości noclegów.Plaża też nie była zbyt ciekawa z wielkim bałaganem na oceanie Poza tym taksówkarz, który nas dowiózł powiedział nam, że mamy mieć się na baczności na plaży bo są tam zapadające się piaski i kilka osób już tam zostało pogrzebanych (trochę nas zdziwiła ta historia-ale cóż ludzie opowiadają tutaj bardzo dziwne rzeczy czasami). Wróciliśmy więc zdegustowani i zmęczeni do David za pomocą panamskiej policji, która wzięła nas na pakę i podwiozła do najbliższej miejscowości gdzie mogliśmy złapać jakikolwiek autobus. Postanowiliśy udać się tego samego dnia do Las Lajas-jakieś 100 km od David w kierunku południowym. Po całodziennej jeździe dotarliśmy w nocy do miejscowości w której znajdowało się kilka hosteli, jeden resort i praktycznie nie było żywej duszy. Znależliśmy nocleg w cabanas za 25 USD na dwie osoby i zostaliśmy tam 3 noce. Na drugi dzień z nadzieją wyruszyliśmy na plaże w poszukiwaniu jak zwykle idealnej fali. Plaża w Las Lajas jest kilkukilometrowa i piaszczysta lecz fale niestety nie dopisały. Tylko jeden dzień można zalićżyć do udanych. Spot ten znajduje się na surfingowej mapie Panamy ale nadaje się co najwyżej dla osób początkujących, bo można zreguły pływać na białych falach. Fale się po prostu nie ciągną tutaj, tylko załamują odrazu.
Następnie postanowiliśmy odwiedzić słynną już na świecie Santa Catalinę-stolicę panamskiego surfingu. Dojazd nie był łatwy-ponownie musieliśmy wziąść taksówkę. Santa Catalina to bardzo mała wioska, która została odkryta przez surferów kilka lat temu z powodu idealnego załamujacego się z lewej strony point breaku. Podobno w dobrych chwilach fale dochodzą do wysokości nawet 20-25 stóp (około 7,5 metrów). Znalezliśmy tani nocleg za 20 USD u Rolo, który jak się okazało później jest lokalnym mistrzem surferskim i jego zdjęcia na fali pojawiają się w różnych czasopismach na świecie. Rolo zaczął swoją historię z surfingime od wyrzeźbienia własnej deski z drewna i dzięki temu zmienił swoje życie:)
Pozostaliśmy tam 3 noce. W wiosce oprócz jednej lokalnej knajpy (tzw. Jardin-ogród), w której od wczesnego popołudnia upijali się dzień w dzień lokalesi znajduje się kilka hosteli i kilka restauracji. Atrakcją tego regionu oprócz fali jest również Isla Coiba gdzie można podziwiać bogatą florę i faunę jak również nurkować. Miejsce ma potencjał ale można by tam jeszcze popracować nad porządkiem. W Santa Catalinie popływaliśmy na beach breaku na Playa Estera, który znajduję się dosłownie zaraz obok (2 km) od point breaku. Jak do tej pory idealnych warunków nie spotkaliśmy. Po Santa Catalinie wyruszyliśmy na Półwysep Azuero znajdujący się mniej więcej w centrum Panamy. PO kilkugodzinnej jeździe dotarliśmy w końcu do Pedasi i stamtąd wzieliśmy taksówkę do Eco Venao na Playa Venao-następnego popularnego spotu. Miejsce okazało się tak przyjemnym, że spędziliśmy tam ponad 2 tygodnie. Eco Venao to kilkuhektarowy kompleks na którym znajdują się cabanie, można wynająć dom, spać w kilkuosobowym pokoju w hostelu lub pokojowy dwuosobowym. Do tej pory znajdowaliśmy albo pokoje stosunkowo drogie na kieszeń plecakowca (czyli osoby podróżującej niskobudżetowo) lub w sumie tanie ale o bardzo niskim standardzie. W Eco Venao wynajeliśmy całą , pięknie polożoną cabanie za 27 USD na 2 osoby w której oprócz sypialni z moskitierą mieliśmy również piękny przedsionek ze stoliczkiem i wielkim hamakiem. Cały kompleks nas zachwycił, gdyż idealnie komponuje się z naturą. Poza tym na terenie zbudowano mnóstwo miejsc do wypoczynku z hamakami, z małym salonikiem do gier, z salonikiem do słuchania muzyki, boiskiem do siatkówki. Do plaży z kompleksu jest około 200 m i trzeba przejść przez ulicę. Na plaży znajdują się również 2 drewniane domki: jeden z hamakami a drugi do jogi. Można tutaj wziąść lekcje surfingu (wypożyczenia deski 15 USD na dobę), pójśc na jogę (tylko 3 USD za zajęcia), pojeździć na koniku (10 USD za 2 godziny). Poza tym jest bardzo dobrze wyposażona kuchnia z przyjemnym patio. Jedyną niedogodnością Eco Venao jest brak sklepu w pobliżu oraz słabe połączenie autobusowe z pobliskimi miejscowościami. Dla nas nie był to jednak większy problem: zrobiliśmy duże zakupy i cały czas gotowaliśmy. Na plaży znajdują się co prawda 2 restauracje ale nie były one raczej na naszą kieszeń (dania od 10 USD) co przy naszym budżecie nie za bardzo się kalkulowało. W hostelu spotkaliśmy mnóstwo surferów z różnych zakątków świata, którzy również byli zachwyceni tym miejscem i niektórzy wracali do niego po wypróbowaniu innych spotów w Panamie.
Kalifornijczyk Doug opowiadał ciekawe historię o życiu na Hawajach. Jedną z nich było to że Hawajczycy mogą sobie wziąść wolne od pracy gdy są dobre warunki do surfowania i nie ma limitu w ilości dni. A ponieważ wszyscy surfują łącznie z prezesami i właścicielami firm, nikt z tego powodu się nie denerwuje a jedynie cieszą.
Playa Venao sprzyjała nam przez kilka dni i trafiliśmy na kilka idealnych dni. Takich o których się marzy. Pobyt tutaj upewnił nas w tym że zrobiliśmy postęp a co za tym idzie nasz apetyt cały czas wzrasta.
Po tygodniu pobytu wyprowadziliśmy się z zamiarem eksploracji plaż znajdujących się w okolicach od Penome po Panama City. Wypożyczyliśmy samochód na 3 dni i wyruszyliśmy w długą podróż. Po całym dniu poszukiwania (byliśmy w El Palmar-największym ośrodku surfingowym w okolicach Panama City, Rio Mar, Santa Clara) stwierdziliśmy, że nic nam się w tych miejscach nie podoba: noclegi za 50 USD w dwuosobowym pokoju umywają się na naszej cabani w Eco Venao, plaże zabudowane są wielkimi cementowymi hotelami i po prostu nie ma klimatu. Wróciliśmy więc ponownie do Eco Venao. Trochę szczerze powiedziawszy byliśmy zawiedzeni tym co zastaliśmy w Panamie pod względem spotów surfingowym gdyż spodziewaliśmy się czegoś raczej w stylu Kostaryki. Tak na prawdę na surfing w Panamie warto pojechać tylko do Santy Cataliny, Playa Venao (w okolicach znajduje się rownież trudno dostępna Playa Guanico i kilka innych których nie odwiedziliśmy) oraz Bocas del Torro -archipelagu wysp znajdujących się po karaibskiej stronie Panamy. Playa Venao to beach break i każdy może tam znaleźć coś dla siebie bo plaża ma około 2-3 km. Najlepsze warunki panują przed przypływem i po przypływie. Eco Venao opuśćiliśmy pod koniec sierpnia aby udać się na wyspy San Blas. W tym momencie postanowiam sprzedać mojá 7'3 deskę, bo podróżowanie z nią było niesamowicie uciążliwe. Biorąc pod uwagę fakt, że musiałabym za nią zapłacić ponad 100 USD za przelot z Panama City do Cartagena de Indias w Columbii wogóle mi się to nie kalkulowało. Surferzy z plaży kupili ją za 150 USD więc muszę przyznać, że zrobiłam w miarę dobry interes;).

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz